IMG_8242.jpeg

Tytus, Romek I A'Tomek
autor: Henryk Jerzy Chmielewski

Tytus zostaje harcerzem (1966, ep. I) 9.8

Trudno dziś przecenić ten inauguracyjny odcinek serii. Już abstrakcyjność pomysłu na postać Tytusa i zdefiniowanie pary pozostałych bohaterów, a także nakreślenie kontekstu w którym cała trójka będzie się poruszać (małpa uczłowieczana przez dwóch PRL-owskich harcerzy w wieku podstawówkowym - niskiego grubego zastępowego i wysokiego chudego) zapewniają książeczce nieśmiertelność. I chociaż kilka historyjek z Tytusem pojawiło się wcześniej na łamach gazetyŚwiat Młodych, to właśnie tu przygody się "zaczynają", wedle modelu, który przez następne ponad czterdzieści lat będzie testowany i wywracany do góry nogami za pomocą czasu, przestrzeni, pojazdów i wynalazków profesora T. Alenta, ale zawsze wróci do pierwotnego porządku. Napięcie między względnym posłuszeństwem i naiwnym (acz szczerym!) zaangażowaniem nominalnie funkcjonującego niejako "poza społeczeństwem" Tytusa w symbolizujące "establishment" projekty organizowane przez harcerstwo, a jego nagłymi, spontanicznymi, nieokrzesanymi buntami przeciw swoim wychowawcom to idealna metafora odwiecznych zmagań "systemu" i "kontrkultury". Środki użyte przez Papcia Chmiela efektywnie wyzyskują potęgę prostego, choć nasyconego treścią rysunku: praktycznie zawsze "dymki" (jakkolwiek najbardziej chwytliwy i kultowy wśród czytelników element komiksu) są tylko sugestią, rozwiniętą w pełną gamę znaczeń przez kreskę - oszczędną, wyważoną, ale niezwykle precyzyjną w swojej komediowości. Miny, detale w dalszym planie i dynamika obrazków to nie ozdobniki, lecz właściwe narzędzia narracyjne. Poza wartościami historycznymi, sama fabułka wprost pęka w szwach od boskich hooków, by niezobowiązująco wspomnieć karpia Grubcia, "próbuję czy mam dobre ręce", "może winka?", Welodrom i Odnawianko ("seledynek się pani nie podoba?") czy placki ziemniaczane dla całej drużyny. Koneserzy będą się spierać o wyższość oryginału nad poprawioną wersją z 1988 (Tytus powstały z tuszu i kilka innych świetnych niuansów, jak "banan z masłem", "kupimy sobie komputery" lub "chyba nie kolana", których nie ma w starym wydaniu) - ale to dyskusja akademicka. Jeżeli ktoś nie natknął się wcześniej naTytusa i chce sprawdzić, czy mu się spodoba - musi zacząć tutaj. 

Tytus kosmonautą (1968, ep. III) 4.0

Po rewelacyjnej książeczce z Rozalką, ta wygląda na małą obniżkę formy. Zwłaszcza druga połowa, w kosmosie, nieco rozczarowuje "quirky" klimatem, do którego skłonność miewa autor. Nielicznych trafień doszukiwałbym się na początku: "ugrzązłem w obliczeniach", bombardowanie kabiny meteorytami i nieudany start rakiety "Polska Ulisses". Im dalej, tym gorzej, z kulminacją przy "kosmicznych zwierzętach". 

Tytus żołnierzem (1969, ep. IV) 8.9

Wow, co za rozpizd! "A'Tom, chcesz się teraz bawić w wojsko?". "Rakietomistrzu Romku, pouczcie rekruta de Zoo, jak należy meldować się przełożonym". I już wtedy, zanim na dobre zaczęła się książeczka, wiadomo, że "to nie są leszcze, Stefan". Lektura obowiązkowa, więc nie ma co zdradzać zawartości, ale osobiście wolę część pierwszą, w której chłopaki BAWIĄ SIĘ w wojsko, niż drugą, w której manewrują już z PRAWDZIWYM wojskiem. Symptomatyczne? Tytus najlepszy jest na niby, w cudzysłowie, umowny i nierealny. Mój ulubiony moment: uwaga Romka "ale heca, w szkole na zajęciach technicznych nie potrafimy zrobić mamie nawet deseczki do mięsa, a w domu budujemy wozy bojowe" i mroczna, głęboka, na wskroś filozoficzna puenta Tytusa: "takie jest życie". Amen. 

Podróż do ćwierć koła świata (1970, ep. V) 8.4

Zajebistość od pierwszego obrazka! "A'Tom, kiedy wreszcie wyjdziesz z łazienki? My też chcemy wykąpać się przed niedzielą". Tym razem nasza trójka podróżuje skonstruowanym przez A'Tomka wodolotem. Zaliczają więc panowie Szwecję, Anglię, Francję, Stany, Afrykę... Impreza na Kubie też daje radę. Konfrontacja polskich harcerzy z kulturami innych krajów wypada uroczo. Rysunek epizodu = mina Tytusa odchodzącego w zimowy sen: "nareszcie się wyśpię za wszytkie czasy, noc polarna trwa pół roku". 

Tytus olimpijczykiem (1971, ep. VI) 7.1

I znów miażdżące tempo narracji już od startu - na pierwszym obrazku rozmarzony A'Tom przed plakatem o Olimpiadzie w Kogutkowie, na drugim odrobina niepewności ze strony Romka, a na trzecim już "nasza ekipa olimpijska" (zawodnik, trener, kierownik grupy). Wszystko na stronie otwierającej! Zwięzła historia przedstawia przygotowania do Igrzysk, w tym katorżnicze ćwiczenia, dietę tuczącą ("smak starego bambosza zapiekanego w asfalcie"), wizytę w Muzeum Sportu i epizod Tytusa z boksem zawodowym zakończony "antycznym" snem. "Strącić sędziego ze skały" - równie wyrafinowana obelga względem arbitra, co "Wrocław!". 

Tytus poprawia dwójkę z geografii Polski (1972, ep. VII) 5.5

Intryga: w ostatnim dniu wakacji Tytus ma zdawać egzamin poprawkowy z Gegry. Po czym A'Tom zarządza: "do wyprawy naukowo- geograficzno-poprawkowej, zbiórka" i tak to się toczy. Ostatecznie sama poprawka nie jest najistotniejsza, bo po drodze dzieje się teoretycznie sporo rzeczy, na które, wyłączywszy sen o Dużusiu, "dwoi mi się w oczach!", "a mnie się dziesięcioi" i minę Tytusa kiedy mówi, że kolację zje raczej w łóżku - trochę niestety brakuje olśniewających pomysłów. Tym niemniej sprawdź to zią, szczególnie jeśli miałeś kiedyś poprawkę w ostatni dzień wakacji, tylko bez jakichś wygórowanych oczekiwań. 

Tytus zdobywa sprawność astronoma (1973, ep. VIII) 9.7

To jest taki klasyk... Na luzie jeden z najlepszych odcinków serii i raczej na pewno najmocniejszy w latach 70-tych. Zapętlona konstrukcja, niespodziewane zwroty akcji, postaci historyczne, podróże po epokach. "Akcja Frombork 1001" zaczyna się od zgryźliwej uwagi "ach, ta nowoczesna technika", jakże adekwatnej w dobie digitalizacji. Następuje festiwal kultowych kwestii z "dobra organizacja pracy to zwiększone efekty produkcyjne" na czele. Niepozorne intro jeszcze powróci, ale gros akcji to wyprawa w przeszłość w celu zgłębienia astronomii. Ciężko streścić w paru zdaniach co tam się dzieje. Dosłownie każda strona zawiera szczyty. "To tu, ulica Kopernika", "śmieszne, urodził się na swojej ulicy". "Nie mogę, pani matka zamknęli mnie za karę". Zdobywanie zamczyska. Starożytny Egipt. Zadanie z fizyki. "Powołuje się szlachetnie urodzonych Rzaków". Matejko. "Jak zrobić deseczkę do mięsa". "Wolę się rozchorować, niż oddać list w ręce wroga". I tak dalej... Zresztą... Wstyd nie znać tej książeczki; wstyd nie nosić jej przy sobie (Beksiński o Peterze Hammillu). 

Tytus na Dzikim Zachodzie (1974, ep. IX) 9.0

Niczym Bowie, Papcio rządził w dekadzie 70s (nie wspominając, że ustrzelił o wiele lepszą następną). Być może najbardziej abstrakcyjna jak dotąd w dziejach serii historia o przejściu do fikcyjnego świata westernu Strzały znikąd (tytuł filmu zainspirował pewną sympatyczną audycję radiową) to istny majstersztyk. Zawsze mam ciarki zerkając na frustrację, z jaką Tytus decyduje się wskoczyć do kinowego ekranu. "Fantazja! Tam to jest życie! Nie to co u nas, tylko klasówki i klasówki". Czyżby zakamuflowana krytyka szarzyzny PRL? W osłupienie wprowadza "fałszywe otwarcie" z nieoczekiwaną postacią długorękiego. Zachwycają kultowe kwestie "pozytywnej" postaci A'Tomka ("wierzę w Tytusa", "chcemy wymienić długopis - rzecz tu nieznaną - na dwa rewolwery przyssawkowe"). Rozbraja kopalnia zegarków (i mina Tytusa po wykupieniu gruntu, gdy szydzą z niego: "jakiś pomylony osadnik zamiast pastwisk kupił same skały" - oskarowe aktortwo plus bossowstwo na zasadzie "ten się śmieje, kto się śmieje ostatni"). Zdziwienie budzą Indianie tańcujący do poleczki zagranej przez A'Tomka na harmonijce ustnej. Finał też nie do przewidzenia. "Tu wklej swoją fotografię" - ciekawe ile osób tak właśnie zrobiło. 

Ochrona przyrody (1975, ep. X) 8.2

Mielolotem wybywają T, R i A na ratunek zwierzątkom oraz roślinkom. Pełna niedociągnięć i wypełniaczy, bardzo "unfocused" fabuła urzeka jednak ciepłem i zrelaksowanym nastrojem. Romek, postać spornie najmniej efektowna z tria (i rzadko eksponowana w autentycznie porywających scenkach), ma tu swoje doskonałe pięć obrazków (a właściwie osiem): mowa o koszmarze archeologa. Tytus mylący koks z kokosem, "wyłupałem telewizor Granit 23 cale" oraz adnotacja "minęła 1/1000 epoki żelaza"; this is some good shit. 

Ochrona zabytków (1977, ep. XI) 9.1

Prasolotem wybywają T, R i A na ratunek zabytkom... Bardziej melodyjna, zwarta i najeżona panczami od poprzedniczki, ta książeczka zawiera parę niezapomnianych momentów. Turniej rycerski z udziałem Tytusa ("wycofaj się, nie masz szans"), narodziny renesansu, mycie stołu "popiołem i piaskiem" (!), przepis na jadalność grzybów ("trzeba je przez rok moczyć w roztworze dwugitofenobezlikusensolikum") czy Tytusa sen o wojnie. I nawet obleśność królewskiego rodu Jedzosławów bawi (choć jest obleśna, fakt). Całość spaja sympatyczna postać duszka, a highlightem odcinka jest noc w kaflarni: najpierw rozmarzony A'Tom ("uruchomimy piec..."), a potem "goń myślowa" Tytusa, całkiem realnie nominacja do najlepszego motywu w dziejach serii. 

Operacja "Bieszczady" (1977, ep. XII) 9.4

Czy wspominałem już o analogii z Bowiem? W tym samym jeszcze roku, co Zabytki (1977!) wychodzą Bieszczady i są nawet lepsze. Przede wszystkim wątek źródła optymizmu (tańczący A'Tomek po jego odkryciu = ja jebię...) i pesymizmu oraz wszystkie ich następstwa (optycola i pesycola, "bezmyślnik" do stawiania przed zdaniem nie mającym sensu i list po honorowym odejściu Tytusa, o treści "nie wypełniłem misji, podaję się do dymisji"). Następnie banda misiów-rozrabiaków w rezerwacie. Potem porwanie Tytusa, gdzie na "jestem Tytus z komiksu" porywacze reagują: "gadająca małpa mówi, że jest z komisu" (!!!). Plan odbicia Tytusa też mnie przepoławia, zwłaszcza to, że Tytus zapomniał jak się jeździ rowerem, nie ogarniam. A jest jeszcze Yeti, jest motoserwis (każda przedsiębiorcza inicjatywa chłopaków jak zawsze na wagę złota), jest genialna ścieżka zdrowia ułożona pod A'Tomka, "szlak Tytusa" i wiele innych. Słowem, materiał pęka w szwach od smakołyków i nie chcieć go poznać = być niespełna rozumu. 

Wyprawa na Wyspy Nonsensu (1979, ep. XIII) 7.0

Wyspami Nonsensu jarałem się opór w dzieciństwie, może dlatego, że to był jeden z pierwszych Tytusów, jakie wpadły mi w ręce. Ale z perspektywy czasu doceniam głównie koncept (podróż naukowa w celu zbadania fikcyjnego archipelagu; inaczej niż w Podróży do ćwierć koła świata). Sama jego realizacja pozostawia jednak sporo do życzenia, bo konkretne scenki bywają nieco męczące i sztuczne. Jasne strony? Slajdolot to na pewno jeden z najfajniejszych pojazdów naszej załogi. A z wysp wybija się Wyspa Sportowców, gdzie A'Tomek bierze udział w turnieju szachowym i to jest autentycznie chwila czystego geniuszu ("przestawiam króla na..."). Szkoda, że raczej odosobniona. Był potencjał na arcydzieło, skończyło się na komiksie "na listę roku". Wciąż, nie żartujmy: imponujący dorobek dekady został zamknięty mocnym akcentem. 

c.d.n.


R.I.P Papcio Chmiel. Zaczytywał się mój ojciec, zaczytywałem się ja, teraz zaczytuje się moja córka – jestem zbyt wdzięczny żeby coś więcej napisać, więc niech przemówią ramki.